Paulinka

Paulinka
W ŻYCIU ISTNIEJĄ BOWIEM RZECZY O KTÓRE WARTO WALCZYĆ DO SAMEGO KOŃCA. P. COELHO

piątek, 20 marca 2015

Dawno nie pisałam co u Paulinki ale odkąd wróciła do przedszkola w drugiej połowie stycznia mieliśmy ogromne problemy z jej zachowaniem. Paulinka kompletnie nie radzi sobie z emocjami, denerwuje się praktycznie każdą drobnostką, krzyczy, wróciła agresja. Zbyt długa przerwa w terapii spowodowała regres który już z mniejszym natężeniem ale nadal trwa. Od 2 miesięcy niunia nadrabia zaległości, które się spiętrzyły, ma dodatkowe godziny z terapeutami, wskakuje w okienka, kiedy inne dzieci chorują. W ramach WWR dostała dodatkowe godziny z psychologiem, bo jest to najpilniejsza w tej chwili potrzeba. 
Okazało się też, że pogłębiły się nadwrażliwość słuchowa, zaburzenia czucia i wzroku, ale dzięki ćwiczeniom, które robimy w domu zaczynamy to maleńkimi kroczkami prostować. Po obserwacji Paulinki w przedszkolu wyciągnęliśmy wnioski, że po tej przerwie malutka nie mogła się odnaleźć w grupie, unikała kontaktu, nie chciała z nikim rozmawiać. Kiedy jakieś dziecko krzyczało to ze strachu zamykała się w sobie :( Zapewne po półtora miesiąca czasu spędzonego w bezpiecznym domu i w ciszy jaka u nas na wsi panuje zderzenie z miastem i hałasem musiało być dla niej straszne. W przedszkolu Paulinka się wyłączała i odcinała od wszystkiego a jak tylko wychodziłyśmy na tramwaj i pks to zaczynały się takie sceny, że ja sama nierzadko płakałam. Z bezsilności, z braku zrozumienia u ludzi, kiedy jechałyśmy autobusem i wszyscy z politowaniem na nas patrzyli. Najgorzej wyglądała nasza jazda pks-em, nie ważne czy rano, czy po południu mała krzyczała, kopała, nie dała się dotknąć, nie pasowało jej siedzenie, to że okno zasypane śniegiem i nic nie widzi, że kierowca ruszył zanim ona usiadła itd. Można by wymieniać miliony powodów... Doszliśmy na razie do małego porozumienia i Paulinka ma ze mną umowę, jak cały tydzień jeździ grzecznie w autobusie to w piątek po przedszkolu sama sobie kupuje drobną zabawkę. Czasem widzę jak jej jest ciężko, jak się zdenerwuje ale przynajmniej w miejscach publicznych się kontroluje. W domu jest różnie, raczej tu wyrzuca z siebie emocje.
Na jednych zajęciach Paulinka właśnie pracując nad emocjami wszystkie trafnie określiła, tzn rozróżnia je. Na obrazku, na którym pracowała były dwa kotki, jeden wystraszony drugi odważny. Kiedy pani psycholog zapytała Paulinkę jakim jest kotkiem powiedziała, że tym wystraszonym a chciałaby być tym odważnym. Z jednej strony się cieszę na tak dojrzałą odpowiedź z drugiej jest mi przykro, bo Paulinka zdaje sobie sprawę ze swoich słabości, chciała by być jak zdrowe dzieci a to tak trudno jej przychodzi.
W między czasie mieliśmy kilka zaległych wizyt u specjalistów i tam w przychodni stroniła bardzo od dzieci, niby pytała mnie czy może się przywitać z dziewczynką/chłopcem ale w pół drogi zawracała i mówiła: ty idź mamo :( Tak bardzo chce i tak bardzo nie może się przełamać.

Po wizytach: 
Na początek alergolog i pulmonolog w jednym. Płucka czyste. Ponieważ wyskoczyła nam na buzi i rączkach wysypka obawialiśmy nawrotu skazy białkowej (od roku niunia już jadła mleczne produkty). Zrobiliśmy testy na mleko plus gluten i okazało się, że nic nie ma. Teraz musimy zmieniać proszek do prania i płyn do płukania, być może coś w przedszkolu może uczulać, może mydło? Teraz Paulinka jest przeziębiona, cały tydzień w domu i uczulenie zeszło, będę obserwować od poniedziałku co będzie jak wróci do przedszkola. Do tego w zeszłym roku robiliśmy badania odpornościowe i nie wszystkie są w porządku ale też nie tragiczne, mogą sugerować chorobę autoimmunologiczną.

Echo serca znów pokazało, że lewa tętnica płucna jest wciąż zwężona, stan taki utrzymuje się od 2 lat i jest prawdopodobnie powikłaniem po zamykaniu PDA, niby nie jest to bardzo dla niej niebezpieczne ale dla pewności mamy jechać do Katowic na Ligotę i skonsultować to z ich kardiologami. Oni ją operowali więc mają się wypowiedzieć, czy konieczne będzie cewnikowanie tej tętnicy. 
W EKG i osłuchowo niedomykalność obu zastawek, prawdopodobnie po tatusiu, który latami był pod opieką kardiologa z tego powodu ale jak on to mówi "wyrósł z tego". Oczywiście dla Paulinki i jej słabiutkiego organizmu, nadpobudliwości to nie jest fajna diagnoza ale przyjęłam na klatę, kolejna rzecz do pilnowania przeze mnie ;)

Psychiatra zmieniła dawkowanie rispoleptu na 3 razy dziennie po ćwiartce i chyba we wtorek jej podziękuję bo jest dużo lepiej. Depakina jest utrzymana. 

Endokrynolog zlecił dodatkowe badania i maju mamy się widzieć, hormony nadal utrzymane. 

Waga stoi nadal w miejscu od czerwca zeszłego roku. Skoro nie alergia to już nie wiem co. Nadpobudliwość na pewno, tarczyca też może swoje 3 grosze dorzucić ale najważniejsze, że wyniki badań są w normie. Zostaje nam jeszcze odrobaczanie ale to chyba po świętach bo jak znam niunię to nie odmówi sobie ciacha... My zresztą też a jak mamy działać to wszyscy łącznie z psem ;)


U nas na południu dni bardzo słoneczne, w zeszłym tygodniu troszkę popadało ale teraz cały tydzień ładny. Na wsi to czas sadzenia, wysiewania pierwszych warzyw, czekają jeszcze drzewka owocowe, rozsady częściowo wysiane, reszta czeka na duże palety do rozsad, które po niedzieli będę zamawiać. Sprzątanie, grabienie, wczoraj słyszałam kosiarkę u sąsiadów ;) zaczyna się praca a z nią też mniej czasu w domu przed komputerem a więcej na powietrzu. Widać ludzi na podwórkach, każdy się krząta, coś robi, inne życie jednym słowem. Święta za pasem, sprzątanie też przede mną, okna profilaktycznie już umyte ;) Mięsko zakupione i zamrożone. Dziadek magik robi nam łóżko sypialniane, Paulinka zadzwoniła i dołożyła: dziadku musisz mi zrobić huśtawkę... Tak więc żarty się skończyły, dziecko ma swoje potrzeby i żądania ;) Po świętach urodziny niuni i wymarzony ostatnio prezent: rower:) Fotorelacja na pewno będzie :)

Tymczasem wracam do obowiązków domowo-ogrodowych a Paulinka od poniedziałku do przedszkola. I chcemy już cieplutkiej wiosny :)

Pierwsze niespodzianki w ogródku