Niunia posadzona na kocyku najpierw nie chciała z niego zejść, nierówne podłoże, gęsta trawa, trochę szeleszczenia pod stopami i tak wystawiała nóżkę, cofała ale jej ciekawość jest tak ogromna, że przezwyciężyła lęki:) Stąd ta fotorelacja z pleneru (wreszcie!!!). Na pewno nie ostatnia, bo mam tak blisko na łąki i do Lasku Aniołowskiego, że grzech byłoby siedzieć w domu;)
Najpierw był strach przed trawą i przestrzenią...
więc na początku sobie poleniuchowałam;)
potem jednak poszłam na spacer sama... (niunia tak różnie wygina rączki jak chodzi w nowym miejscu, po nierównym terenie bądź gdy boi się, że upadnie)
ale zapachy grilla mnie zwabiły bo już się głodna zrobiłam
i stwierdziłam, że pomogę tacie "gotować" mięsko
oczywiście musiałam spróbować każdego mięska
a potem już tylko buziaki i przytulaki:)
PS. Jutro mieliśmy jechać do Gliwic do dr Łady ale tatuś wolnego nie może wziąć a po nocy i przed kolejną nocą nie da rady (musiałby praktycznie wcale nie spać) to musimy ten wyjazd przełożyć. Dlatego tu i ówdzie spróbuję coś napisać do forumowych ciotek, kiedy niunia przyśnie w dzień.
Cudne zdjęcia, Dorota:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem ogromnie opinii dr Łady o Paulince.
Uściski:*
Piękne foteczki :*
OdpowiedzUsuń