Wróciliśmy wczoraj pod wieczór. Zrobiliśmy jakieś 1500km albo i więcej przemieszczając się tu i ówdzie;) oczywiście pociagami i autobusami:) Trochę autem dziadka... Niunia za każdym przepakowaniem walizek mówiła: jedziemy dalej tak? jedziemy autobusem, autem pociągiem... To dziecko mogłoby żyć na walizkach i dostosuje się do każdego środka transportu.
Dziś dostałam telefon, że od jutra niunia idzie do przedszkola i będzie tam w godz. 8-13. Ja więc jutro sobię siądę do kompa i w spokoju, pustym i cichym domu skrobnę obszerny opis naszego urlopu.
Najważniejsza wiadomość: piach został zaakceptowany, piach był wszędzie, nawet w pupie, nosie i nawet jedna garść została zjedzona...
Oto dowód:
To ostatnie to pomysł taty, za bardzo hardcorowy jak na pierwszy raz w tak dużej piaskownicy;)
Jutro postaram się składnie opisać co się działo po kolei. Muszę jeszcze tylko poprzestawiać część zajęć niuni i wtedy się okaże ile czasu matce zostanie... pewnie nic jak się domyslam;)
Szkoda było wracać...
Super:)
OdpowiedzUsuńNie nabawiłaś się awersji do walizek?:)
No mam trochę jak Ty;) Poczytałam i się uśmiałam, bo chyba jesteśmy już mistrzami w pakowaniu:)
OdpowiedzUsuńSkrobnij mi na maila kiedy możemy was odwiedzić, w grę wchodzi weekend, może przyszły??? Bo na ten to nie wiem czy przelewy już będą...