W sobotę telefonowałam do ordynator oddziału w chorzowskim szpitalu i niestety musimy przeczekać okres infekcji. Po prostu pobyt małej w tym momencie byłby groźny i mógłby skutkować dodatkową chorobą. Czekamy też na żelki do próby potowej. W piątek kolejny telefon i być może do następnego wtorku sytuacja się ustabilizuje i pojedziemy na badania.
Jestem też po rozmowie z rehabilitantką i podejrzenia moje i terapeutki SI się potwierdzają, małej znów wzrasta napięcie w obwodzie, zwłaszcza w rączkach, co skutkuje niekontrolowanymi odruchami. Może uda się załatwić konsultację neurologiczną w szpitalu, bez względu na wszystko czeka nas to nieszczęsne eeg:( Moich obaw jest coraz więcej...
Jakby tego było mało to mamy straszną wysypkę na buzi i rączkach a sobotnich 6 kupek poskutkowało otwartymi sączącymi się ranami. Przy każdej zmianie pieluszki mała po prostu wyła z bólu, ja wyłam razem z nią z bezsilności. Dziś w nocy nie spałam prawie wcale... Oby dotrwać do badań, oby jak najmniejszym bólem...
Nieustannie trzymam kciuki i wierzę, że musi być dobrze.
OdpowiedzUsuńO rany... Dorcia, trzymaj się kochana..
OdpowiedzUsuńPaulinko, malutka, zdrowiej kurczaczku.. Niech już się wszystko poukłada.
Trzymajcie się jakoś - oby się to wszystko szczęśliwie wyjaśniło... Dużo sił i zdrowia jak najwięcej...
OdpowiedzUsuńNa te rany spróbuj grubą warstwę termentiolu - a najlepszy to jest tlen - wtedy bardzo szybko takie rany się goją...
Dziękuję Wam za kciuki i w ogóle za wszystko...
OdpowiedzUsuńJa tez mam nadzieję, że wyjaśnimy co dolega małej.