Paulinka

Paulinka
W ŻYCIU ISTNIEJĄ BOWIEM RZECZY O KTÓRE WARTO WALCZYĆ DO SAMEGO KOŃCA. P. COELHO

wtorek, 11 grudnia 2012

Przed świątecznie a więc pracowicie

Bynajmniej nie chodzi o sprzątanie kątów bo i tak wyjeżdżamy za tydzień więc po co się męczyć? Zresztą ja jestem na tyle ambitna, że raz w tygodniu staram się całość dokładnie ogarnąć. Kiedy Paulinka jest w ośrodku wsparcia to ja mam ten zapas czasu na dopieszczanie wszystkiego.
W zeszłym tygodniu się zaczęło... Wiemy już, że tata Paulinki od 18 grudnia jest na urlopie bezpłatnym i wraca do pracy dopiero 3 stycznia:( Dlatego nasz wyjazd na święta do Sulejówka się przyspieszył a co za tym idzie mniej czasu na dopięcie najważniejszych spraw.


Nasza ekipa, Paulinka oczywiście musi wszystko widzieć;)
Tydzień temu Paulinka brała udział w paraolimpiadzie a że hala sportowa jest blisko domku to mała nie byłą w przedszkolu tylko spacerkiem doszłyśmy na miejsce. Byłam z nią i byłam dumna z mojej kruszynki, chyba najmniejszego uczestnika zawodów (lub na równi z Jasiem, kolegą z ośrodka). Hala ogromna, ona taka mała, że traciłam ją z oczu a nagłośnienie doprowadziło mnie do bólu głowy... A ona dzielna, jakby nie było hałasu, skupiona na konkurencjach, w których brała udział (no wiadomo, Paulina to typ zadaniowca;)), zainteresowana zwiedzaniem hali w wolnych chwilach... Jak nie ona, jeszcze sprzed 3-4 miesięcy... Od naszego urlopu, kiedy to zaczęły się wreszcie postępy w mowie wciąż widzimy jak pędzi do przodu, jak chłonie wszystko z otoczenia, gesty, pojedyncze słowa, jak się robi samodzielna zakładając samodzielnie czapkę czy spodnie. Jak sama chce jeść i wszystko najlepiej robić "saja" jak to ona mówi po swojemu "sama". Jak o 7 rano rozkładamy kocyk na podłodze, żeby zrobić sekwencje, jak już jej to wszystko weszło w rytm dnia. Ba, ona sama ten kocyk rozkłada, siada i czeka aż sobie "pik pik" i inne przyrządy przygotuję. Są takie sekwencje, które już sama wykonuje, ja nadzoruję. Kiedy rok temu wprowadzaliśmy terapię Delacato i Si nie myślałam, że tak szybko uda się nam to wprowadzić w normalny tryb życia. Wtedy był strach czy robimy wszystko dobrze, teraz mała chichocze przy sekwencji na czucie głębokie, kiedy ja stymuluję jedno uszko ona sama sobie pracuje przy drugim;) Chyba ciężko nam będzie się kiedyś z sekwencjami rozstać ale myślę, ze sobie coś w zamian zaserwujemy;)



We wtorek niunia miała wyjście do Filharmonii Częstochowskiej, audycja dla dzieci pt. "Zostań z nami choinko". Wiem, że poszła z ciociami po drugim śniadaniu i wróciła na obiad. W pierwszej chwili pomyślałam, aby z nią iść ale potem stwierdziłam, że Paula bardziej skorzysta jak mnie nie będzie bo skupi się na przedstawieniu i faktycznie tak było. 45 minut przesiedziała u cioci na kolanach i wpatrywała się w to co się tam działo skubiąc nerwowo paluszki (znaczy, że ciekawie było). Oczywiście postać Mikołaja utkwiła jej w pamięci do tego stopnia, że w domu widząc świąteczne reklamy mówiła ciągle "koja" co znaczy Mikołaj i do dziś go rozpoznaje. Widząc pana Gugałę w Wiadomościach pamięta, że obok niego siedział Mikołaj a teraz go nie ma i jak to w ogóle tak może być (wymowne gesty, minka i wielkie oczka, no był i nie ma?) 


Zeszła środa to jak zawsze ciężki terapeutyczny dzień, bieganie do przedszkola a potem jeszcze 2 razy do ośrodka na SI i do logopedy, oczywiście na nogach, obie jesteśmy środami wykończone. Ale mina pani Marzenki bezcenna kiedy Paulinka powiedziała "dziękuję" na koniec;) W takich chwilach zmęczenie się nie liczy, liczy się ta chwila, kiedy 2 lata pracy nad mową dają w końcu choćby to jedno słowo... A stało się przez przypadek, we wtorek prosto z przedszkola pojechałyśmy do PPP na spotkanie z panią na wywiad do WWR, w trakcie poznawania się Paulinka pokazała jak pięknie rysuje nawet próbowała powtórzyć za panią i narysować koło, na koniec pani powiedziała do Paulinki "dziękuję" a ona tak po prostu powtórzyła!!! Ja siedziałam z boku i się popłakałam... Usłyszałam oczywiście znów "jak pięknie pani wyprowadziła dziecko" i "widać, że Paulinka pracuje dużo w domu, jaką ma sprawność w rączkach" itd... Niby przyzwyczaiłam się już a i tak zawsze mam łzy w oczach bo chyba większość z tych osób nie wie jak wiele musieliśmy poświęcić, jak bardzo przeorganizować nasze życie, z ilu rzeczy zrezygnowaliśmy. Ale mamy tylko jedną jedyną Paulinkę i dla niej jesteśmy w stanie znieść wszystko. 

Czwartek był dniem Mikołaja, ukochanej już postaci Paulinki bo ciągle mówi o nim, to też był dzień, gdzie dzieciaki z naszego ośrodka miały wyjście na imprezę. Ja nie poszłam, chciałam dać jej wolność i swobodę a nie ograniczać moją obecnością. W domu rzuciłam się w wir sprzątania a i tak ciągle myślałam, jak sobie tam radzi. A ona sobie u Mikołaja na kolanach siedziała, nie bała się, ciągle biegała jak to Paulinka, bo na pupie nie usiedzi. Ciocie zachwycone jak grzecznie szła z nimi za rączkę do klubu muzycznego, jak sama się ubierać chciała i rozbierać. No i dostałą paczkę a że słodka to mama ma na pociechę, bo niuni słodkości nie dajemy i nawet nie jest chętna. W piątek był kolejny mikołaj już w ośrodku i kolejny prezent... Mała tak się przyzwyczaiła, że teraz codziennie szuka mikołaja;) Ale tak dobrze nie ma. Od wczoraj znów ośrodek a ja załatwiałam papiery do przedłużenia pobytu dziennego i rehabilitacji i dziś złożyłam je w MOPSie. Jutro kolejna ciężka środa, we czwartek jedziemy do Katowic na próbę potową a potem prosto z wynikiem do pani dr do Chorzowa. A w weekend pomalutku się pakujemy.
Jeszcze chwilka, jeszcze troszkę i odpoczniemy...


PS. Prosimy o kciuki w wielu sprawach, zwłaszcza czwartkowe badanie mnie przeraża a raczej jego wynik. Ale najtrudniejsze dla Paulinki jest teraz zasypianie bez butelki, jest dzielna i zaczyna chyba rozumieć, że jest za duża ale w dzień nie może usnąć i tak trochę jest po przedszkolu przemęczona... Wieczorkiem troszkę sobie popłacze i ponarzeka ale śpi całą noc. Do tej pory w dzień dostawała butlę mleka a w nocy miała butelkę wody. Teraz nie ma nic tylko pieska do przytulenia. 
Dajemy radę, ja jestem konsekwentna, wierzę, że jak wytrzymała 4 noce to dalej już będzie z górki. Tylko nie mogę patrzeć jak płacze i robi tę swoją minkę pt: Mama nie bądź taka, ma być jak zawsze...

2 komentarze:

  1. Super wieści, Dorota. Pięknie Paulinka idzie do przodu.
    Kciuki za badania oczywiście trzymam.
    Buziaki dla Was

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się ciesze z postępów Paulinki.
    Kciuki zaciśnięte, będzie dobrze
    :*

    OdpowiedzUsuń