W zeszłym tygodniu codziennie biegałam za opiniami dla PPP, we czwartek mieliśmy wizytę u neurologa i od razu zaświadczenie lekarskie dostaliśmy więc czekamy tylko na spotkanie z psychologiem i pozostaje nam już tylko komisja orzekająca. Nadal nie wiemy czy Paulinka od września będzie w stanie pójść do przedszkola integracyjnego a papiery trzeba składać już w marcu. Trudne decyzje przed nami, tym bardziej, że w Centrum gdzie przebywa teraz na pobycie dziennym malutkimi kroczkami z asystą terapeutów niuni pękają blokady. Jeszcze nie dawno myślałam kiedy moje dziecko będzie mówić a teraz czasami nie możemy jej uciszyć;) Do znudzenia powtarza po nas pojedyncze słowa, niektóre używa samodzielnie a niektóre trzeba z niej wyciągać ale zdecydowanie jest lepiej i to z tygodnia na tydzień, po każdej wizycie u logopedy są nowe słowa:) Wcześniej przerażały nas koszty terapii i znikome skutki ale widać trzeba było dać czas, wałkować do znudzenia to samo, żeby mózg "zakodował". A teraz 2 miejsca, codzienna opieka specjalistów i mamy małe sukcesy. Kiedyś napiszę osobnego posta i wpiszę wszystkie słowa jakie mała wypowiada;)
Ponieważ w centrum dzieciaki komunikują się z opiekunami również gestami, Paulinka umie już zaprezentować dwa: "koniec" a od wczoraj "cześć". Dzisiaj przywitała w ten sposób dziewczynkę, którą spotkałyśmy 13.12 w Katowicach u pani prof. Woś. Dzisiaj obie niunie miały próby potowe. Basia zaczęła płakać a Paulinka popatrzyła na nią tak poważnie i powiedziała "nie pacz" aż nam szczęki opadły;) Przed badaniem podały sobie ręce i powiedziały cześć (Paulinka najpierw pokazała gest a potem podała rękę). Oczywiście mama musiała się dokładnie dowiedzieć, czy dobrze je pokazuje, bo ciekawska jestem a i chcę żeby robiła to tak jak trzeba. PCS-y też działają z tego co słyszę a najważniejsze dla mnie, że jest to tylko wsparcie a nie jedyny sposób komunikacji czego obawialiśmy się jeszcze kilka miesięcy temu.
Wszystkie opinie są dodane do strony z diagnozami i dokumentami.
A teraz dzisiejszy dzień. Wyjechaliśmy z domu o 5.30 wróciliśmy na 14.30:( Jak tak dalej pójdzie wyjazdy na Śląsk nas wykończą. Paulinka czuła się dobrze ale w szpitalu zaczęła pokasływać. Po półtorej godzinie zabrano bibułkę do badania ale w piątek dowiemy się, czy zebraliśmy odpowiednią ilość potu. Na wyniki trzeba czekać co dla mnie jest informacją fatalną. Moje nerwy są w strzępach, ja jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów, w domu są spięcia z byle powodu (np okruchy na dywanie). Sama ze sobą już nie mogę wytrzymać:( Pojechaliśmy na dworzec PKP, uciekł nam pociąg więc czekaliśmy 50min. W tym czasie niuńka zaczęła coraz bardziej kasłać a ja już czułam jaki nerw będzie. Pociąg opóźnił się o 10 min (zakończyliśmy podróż z półgodzinnym opóźnieniem). Na peronie mała zalewała się łzami, kaszlała i później nie mogliśmy jej uspokoić. Zaczęło jej coś zalegać w gardle (pewnie od płaczu) ale nie chciała pić ani jeść, ciężko przełykała ślinę. Zasnęła mi umęczona na rękach. Wydawała mi się rozpalona ale myślałam, że jest za ciepło ubrana. W domku od razu poszła spać ale wstała już z gorączką 38.7. Od razu dostała nurofen, płakała dobrą godzinę, tuliła się do mnie i nie chciała jeść. Miała bardzo przyspieszony oddech... Wtedy zobaczyłam jaki ma wzdęty brzuszek i jak go przyciska do mojego brzucha. Gazy jej odchodziły co chwilę ale kupki już 3 dni nie ma. To co działa teraz za tydzień już nie pomaga... Dałam czopek ale nawet to nie pomogło, mała się spina i nic nie może wydusić z siebie. Dla pewności przez ten kaszel i gorączkę odwołaliśmy jutrzejszy pobyt w Centrum, piątkowa próba potowa też stoi pod znakiem zapytania. Najwyżej jutro pójdziemy na cito do lekarza. W piątek ma też być strajk na kolei... My o godzinie 7.20 wjeżdżamy do Katowic, strajk ma się zacząć o 7:( Jeśli nie uda nam się tego zrobić w piątek pojedziemy za tydzień w środę.
Powiedziałam pani wykonującej badanie, że test Wescor wyszedł nam na poziomie 75... Powiedziała, że to bardzo wysoki wynik:( O nic więcej już nie pytałam... Proszę o kciuki, modlitwy, dobre myśli. Nie może się teraz wszystko tak posypać. Wystarczy mi patrzenia na cierpienie Paulinki, na jej ból, z którym sobie nie radzi, nie wiem czy mam jeszcze siłę w sobie na więcej:(
W piątek pewnie damy znać czy się nam udało dojechać.
Matko jedyna.. Dorota współczuje Wam tych dojazdów koleją..:( Biedna Paulinka..kochany okruszek.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, niezmiennie, modlę sie o to, by próba potowa przyniosła Wam wynik, na który wszyscy liczymy.
Trzymaj się, kochana.
Siły, siły, siły:*
Dziękuję:* Czytam co u Was i strasznie się cieszę, że tyle dobrego w nowym miejscu. Inna jakość po prostu;)
OdpowiedzUsuńPaulinka jest zmęczona, coraz słabsza, widzę to jak nie może np. wejść po schodach... Nie biega już po domu, ciągle siedzi w foteliku:( Jeszcze troszkę się musimy pomęczyć i przeniesiemy się do bloku z windą. Inaczej ja padnę a ze mną wszystko inne.
Boję się, tak się strasznie boję tych wyników:(
Dorotka kciuki zaciśnięte, modlitwy do nieba posłane.. Musi być dobrze..
OdpowiedzUsuńTest konduktometryczny Wescor: 60-80 - wynik wątpliwy.
OdpowiedzUsuńWięc wiadomo tylko, że nic nie wiadomo.
Kciuki nieustannie zaciśnięte.
Kochana właśnie o tym czytałam, na naszym wyniku jest 40-60 wynik wątpliwy, >60 dodatni. Ale pani, która robiła nam we środę próbę (tą drugą dokładniejszą metodą) powiedziała, że teraz te widełki są zaniżone, zmieniły się wytyczne.
UsuńNiemniej wierzymy, że to wszystko da się jakoś inaczej wytłumaczyć (mam na myśli objawy ze strony układu pokarmowego).
Dziękuję za kciuki i pozdrawiam.
Trzymam kciuki za wynik. Dorotko musi być dobrze.
OdpowiedzUsuń