Paulinka

Paulinka
W ŻYCIU ISTNIEJĄ BOWIEM RZECZY O KTÓRE WARTO WALCZYĆ DO SAMEGO KOŃCA. P. COELHO

Gulczewo-moje miejsce na ziemi... tu wracam co roku>

Ponad 15 lat temu, po prawie zdanej maturze (czekała mnie poprawka z biologii) rodzice na dzień dziecka wywieźli nas na wioskę zwaną Gulczewo. Jechaliśmy tam godzinkę, całkiem fajnie ale jak podjechaliśmy pod puste pole obsiane zbożem zdębieliśmy. Tu oto będzie nasza działka... Nie muszę mówić jakie miny mieliśmy z bratem, działkę rodzice kupili na spółkę z taty siostrą, choć po roku ta połowa zmieniła właściciela. Potem podjechaliśmy nad rzekę Bóg, widok zapierający dech w piersiach i chyba wtedy coś zaiskrzyło między nami a tym miejscem.
Ponieważ działka była kupiona na kredyt a wtedy kredyty były drogie to nie było rodziców stać na budowę domku. Pierwsze wakacje rok później spędziliśmy w namiotach, grodząc nasze włościa a w najgorszy upał chowając się w lasku sosnowym, wtedy jeszcze niewielkim bo 2 metrowej wysokości. W następnych latach powstała altana z kratownic wykonanych przez tatę z cienkich listewek, która została potem obita dechami z odzysku. Postanowiliśmy zrobić plany u architekta. Domek miał być z założenia parterowy i taki jest. W międzyczasie w środku jeden pokój został wybity panelami od środka, w ściany poszła wełna mineralna a na dachu znalazła się blacha... oczywiście z odzysku;) Większość materiału było z odzysku, za darmo, mój tata dużo potrafi sam zrobić więc koszt niewielki a już można było mieszkać i spać pod dachem. Kiedy pojawiła się Paulinka i zaczęliśmy we trójkę na urlopy przyjeżdżać tata zakupił już trochę materiału i w zeszłe wakacje podciągnął wodę do domku. Mamy w Gulczewie od wielu lat już gminny wodociąg. Zrobił też łazienkę a w kuchni podłączył zlewozmywak. Jupi, w tym roku już nie musiałam nosić wody wiadrami:) Mogliśmy się umyć w ciepłej wodzie (przepływowy ogrzewacz wody). Tak wygląda teraz nasza chatka, dziś otoczona sąsiadami, którzy jak my zakochali się w tej wsi, specyficznym miejscu otoczonym sosnowymi laskami, o niewiarygodnie świeżym powietrzu...



Z tyłu za domem maliny i drzewka owocowe, huśtawka dla Paulinki i...



...kompostownik z cukiniami, które rosły jak szalone do przymrozków


i winogrona, które obradzają co roku i z 3 krzaków zbieramy kilka ładnych wiader i dużych misek owoców
 taki widok na las mamy z tarasu, czyli las sosnowy, a drzewa dają upragniony cień w upały i niepowtarzalny zapach 


droga do działki przez las, wyskakujemy na chwilę na grzyby i już mamy coś na obiad;)

Takie widoki w drodze do wiejskiego "marketu"


Nad Bugiem...


Doskonalenie umiejętności łowienia na rzece to tylko tutaj... nie ma nic lepszego niż radość faceta z wyciągniętego dużego suma:)

dzieło dziadka-huśtawka dla Paulinki



a wieczorem pieczenie kiełbasek na ognisku...



Domek został w zeszłym roku obity płytą osb a na to planowany jest styropian i tynk. W środku najtańsze materiały co nie znaczy, że brzydkie;) W domku tylko się gotuje i śpi, czasem jak nie ma pogody gramy w karty albo odsypiamy nocki zarwane przy ognisku albo na rybach;) Jemy na tarasie przy bardzo długim stole, grzebiemy w ogródku, chodzimy na grzyby, nad rzekę. Jeszcze pozostanie tylko zamontować pieca typu koza i wybudowanie komina do niej i można jesienią a nawet zimą pojechać odetchnąć.

Szkoda, że dla mnie to tak daleko. Że tylko na urlop mogę tu przyjechać, jednak przeszło 400km to wyprawa, zwłaszcza, że nie mamy auta. Ale lubimy podróże więc to nie jest problem, raczej brak czasu. Już niedługo będziemy mieli namiastkę takich wakacji na co dzień, własne siedlisko blisko lasu i rzeki, z widokiem na pola:) O tym zapewne będzie w innym dziale:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz