Paulinka

Paulinka
W ŻYCIU ISTNIEJĄ BOWIEM RZECZY O KTÓRE WARTO WALCZYĆ DO SAMEGO KOŃCA. P. COELHO

czwartek, 4 lipca 2013

Na chorobowym...

Wczoraj się zaczęło, rano Paulinka obudziła się z krzykiem i lękami, min bała się swojego ukochanego pieska-przytulanki. Była 6 rano. Wzięłam ją do swojego łóżka i jakoś dospałyśmy do 8. Profilaktycznie zmierzyłam temperaturę ale była normalna. Przed południem mała zaczęła się pokładać na podłodze i nakrywać kocykiem dociążającym. W południe ponownie zmierzyłam temperaturę bo czoło niunia miała gorące a i wyjątkowo tuliła się do mnie, tak że nic nie mogłam w domu zrobić. Pokazało się 39.6 w pupie więc podałam syrop i położyłam niunię spać.



Kiedy wstała na "liczniku" było już tylko 38.1 więc pobrykała troszkę ale znów zaczęła się pokładać a temperatura kolejny raz skoczyła powyżej 39 stopni. Podaliśmy kolejną dawkę syropu i położyliśmy małą, bo była słabiutka. Przyszła do nas teściowa, obudziliśmy po godzinie niunię a ona była już tak gorąca i nie bardzo przytomna, że szybko się spakowaliśmy i pojechaliśmy na IP do najbliższego szpitala. Temperatura przed wyjściem sięgnęła 40 stopni.Tam na wszelki wypadek założono wenflon (za trzecim wkłuciem, bo pękały żyły), pobrano krew do badań, mieliśmy też konsultację laryngologiczną. Gardło czerwone z białym nalotem na migdałach, one same powiększone, choć lewy u niuni jest od dawna większy ale nie  było z nim problemów. Diagnoza ostre zapalenie gardła (niunia nie chciała nic jeść, picie też jej nie szło). Ponieważ CRP wyszło w normie wyszliśmy do domu aby nie złapać czegoś gorszego, póki co leki przeciwwirusowe i przeciwgorączkowe idą na zmianę i przynajmniej temperatura nie szaleje. Noc ciężka dla mnie, dostałam ataku duszącego kaszlu, zasnęłam ok 3 w nocy a o 4.30 już wstawałam, bo tatuś ma ranne zmiany. Spać nie mogłam bo w pozycji leżącej mnie dusiło a jak siedziałam było ok. Dziś rano musiałam jechać do psychiatry po wniosek do hipoterapii, załatwiłam i wróciłam do domu aby zmienić babcię, która też miała dziś 2 wizyty u lekarzy. W południe już rozsadzało mi głowę, bolały oczy, nos zatkany... Musiałam położyć niunię spać, zasłonić okna bo wszystko mnie drażniło, nawet jej gadanie. Na koniec już nic prawie nie słyszałam tak mi piszczało w uszach. Tatuś przyszedł, nafaszerował mnie lekami i poszedł po następne i oczywiście zataszczył na pocztę wszystkie przesyłki z allegro. Wie dobrze, że jak on w pracy to ja muszę ogarnąć ten cały "meksyk". Niunia ma się lepiej, w zanadrzu mamy receptę na antybola ale może nie będzie potrzebny. W każdym razie obie jesteśmy na "zwolnieniu chorobowym";)

W przyszłym tygodniu obie rehabilitantki mają urlop więc mamy tylko środy z 'Pinokio" i piątki z hipoterapią. Jak dam radę to za tydzień pierwsze zdjęcia się pojawią. Jutro z racji naszego stanu zajęcia odwołane.

Paulinka ma pić syropek z melisy, zobaczymy czy na dłuższą metę to da jakiś skutek. Póki co na cięższe leki wg pani dr (i mnie również) jest za wcześnie. Gdyby choć lęk przed wszystkim i przed każdym jej minął... Bo nie jest miło słyszeć od swojego dziecka "boję się mamy" czy "boję się tatusia":(

3 komentarze:

  1. Przede wszystkim zdrówka, niezmiennie już..

    Czy jest opcja, ze te lęki związane są z wiekiem?..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Aga.
      Wg psychiatry to ma związek z autyzmem i zaburzeniami zmysłów. Ostatnio po szczepieniu wróciła nadwrażliwość dźwiękowa (dlatego boi się starych autobusów, motoru, wszystkiego co hałasuje) i coś z czuciem jest nie tak. Jak ją dotknęła trawka do rączki to od razu napięcie weszło a ona stała jak słup i wyła, że ją boli ta rączka:( psów też się teraz boi choć kiedyś na ulicy każdego chciała głaskać i się nie bała. Prawdopodobnie znów wrócimy do delacato. Póki co weźmiemy sobie jakieś sekwencje nad morze, co by nie zostać z niczym jakby źle zareagowała.
      Ja jestem trochę umęczona tymi lękami, niewiele mogę w domu zrobić bo ona ciągle wisi na mnie. No i najbardziej dziwi mnie, ze czasem boi się swoich ulubionych zabawek...

      Usuń