Paulinka

Paulinka
W ŻYCIU ISTNIEJĄ BOWIEM RZECZY O KTÓRE WARTO WALCZYĆ DO SAMEGO KOŃCA. P. COELHO

wtorek, 3 września 2013

Skrót z wakacji

Więc w sobotę 10 sierpnia rano wsiedliśmy do autokaru i wyruszyliśmy do Warszawy, tam na Dworcu Zachodnim odebrał nas wujek Darek. łącznie do Sulejówka to już było ok 400km;) Podróż była znośna poza tym, że kilka razy mała mnie pobiła, bo nie pozwoliłam jej chodzić po autobusie.
W domu zrobiliśmy szybkiego grilla, spotkaliśmy się z ciocią Agatą i zaczęliśmy pakować walizki nad morze. W niedzielę rano ruszyliśmy pociągiem do Kołobrzegu. 8 godzin jazdy, na szczęście wujek nagrał kilka bajek na laptopa i niuńkę dało się okiełznać. Mieszkanie okazało się fajne i przestronne, lodówka duża więc poszliśmy na zakupy a wieczorem na chwilkę na plażę. Myślałam, że Paulinka będzie się bała piasku jak w piaskownicy ale... po pierwsze piach inny, po drugie brak krzyczących dzieci i niunia wpadła bosymi stopami na plażę. Pierwsze co zaczęła robić to brała piach w garść i sypała do góry... Trochę nie mogłam uwierzyć a trochę liczyłam na to przełamanie bo znam ją już tak dokładnie, że wiem, że nie odpuszcza nigdy:)

Każdego dnia wychodziliśmy na plażę, poza jednym kiedy padał deszcz przez cały dzień. Ale tego dnia odwiedziła nas forumowa Ciocia Kasia ze swoją córcią Majeczką i mężem i też było wesoło:) Dziewczyny nawet się bawiły razem, Paulinka dostała kilka ciuszków a ja już oczami wyobraźni widziałam jak ładujemy się z jeszcze większym bagażem do pociągu;) Były spacery promenadą, zajadanie mega wypasionych gofrów (tata chce teraz do domu gofrownicę), 1 wypad na drinka do baru, 1 wyjście do knajpy aby przy okazji podziwiać zachód słońca. Każde z nas się wykąpało łącznie z Paulinką (ona do pasa bo było za zimno):)



W oczekiwaniu na zachód słońca...



Z Majeczką- na chwilę nawet oddała swoją lalę;)


Spacerowo...

Zawsze obowiązkowy przystanek... auta


Opalanie na leżaczku

Już po zachodzie słońca...

Wypad na drinka;)

Na tarasie widokowym 

Nie chciało się wracać... To były nasze pierwsze prawdziwe wakacje i to tylko dzięki Darkowi, bo on już w lutym zarezerwował mieszkanie i zaliczkę wpłacił, my sami pewnie nie wybralibyśmy się tak daleko z Paulinką. Już snujemy plany na przyszły rok...
Powrót znów 8 godzin, przybyły nam 2 torby dodatkowe... Nie wiem skąd ale przybyły, jakoś jednak daliśmy radę. W sobotę o 23 bylismy w domu w Sulejówku. Rano w niedzielę dziadek już pakował torby do samochodu i wywiózł nas do Gulczewa. O Gulczewie będzie osobna strona, opiszę tamto miejsce bo to jest moje wymarzone miejsce na odpoczynek wśród lasów, pól i z blisko płynącą dziką jeszcze rzeką jaką jest Bug. Wymarzone miejsce na wędkowanie dla Jacka, obaj z moim tatą rywalizują kto złapie więcej sumów i kto złapie większego suma. W tym roku Jacek był lepszy w ilosci a w długości wygrał o 1cm;)
Zajęcia sportowe, uczymy się kopać piłkę:)




Na działce oczywiście trzeba było wysprzątać dom, bo jak mój tata robi remont to klękajcie narody, takiego bałaganu nie ma nigdzie;) Ale w tym roku mieliśmy już luksusy w postaci łazienki (ciepła woda, brodzik, sedes w domu), a także wypłytkowanej juz na podłodze dobudowanej części kuchennej ze zlewozmywakiem i wodą w kranie. Wczesniej trzeba było sobie wodę do domku w wiadrach przynieść, zagrzać, żeby pozmywać czy się umyć. 
Na działce jak to zwykle bywa czas sobie leniwie płynął, niunia przebywał cały dzień na świeżym powietrzu, oczywiście bawiła się w piasku który został po wykopaniu szamba, spacerowała po lesie, grała w piłke, kąpała się w basenie, ganiała ważki, trzaskała łapką muchy itp. Wyrwała trochę trawy i zasiała ją na tarasie sąsiadów, nosiła kamyczki w wiadrze a po lesie chodziła podpierając się patykami, które sobie sama znalazła. Pomagała dziadkowi w betonowaniu, a mnie w zbieraniu plonów (malin i cukinii). 
Zatęskniliśmy tam za własnym domkiem z ogródkiem. Mieszkanie w bloku dla takiego aktywnego dziecka to ogromne ograniczenie. Musimy jeszcze poczekać, ale kto wiem, może za rok, dwa damy radę? Chciałabym mieć kawałek swojego pola i kwiatki, warzywa, drzewka bo bardzo lubię grzebać w ziemi. A dla Paulinki to było też najlepsze rozwiązanie. 
Ze względu na te wszystkie zajęcia na powietrzu nie mieliśmy sytuacji kryzysowych. Nie mieliśmy też telewizora, laptopa itp tylko radio. Niunia tylko raz stwierdziła, że chce bajkę ale powiedziałam jej, że przecież nia ma tu tv a ona na to: nie telewizor, nie ma laptop, nie ma bajek:)
Jak wróciliśmy do domu pierwsze co powiedział to włącz radio:))) I tak sobie teraz radio u nas gra a wcześniej nie dawała rady, próbowałam ale płakała na te dźwięki. Teraz podchodzi i się wsłuchuje, po prostu szok i niedowierzanie dla mnie.

Powrót z Kołobrzegu do Sulejówka

Zawsze pomagam dziadkowi-część pierwsza lejemy wodę potrzebną do betonu

Zbieramy malinki

Jedyny "incydent", tak, żeby przypomnieć kim jestem;)

Dobrze mieć sąsiadów, zawsze mają odpowiedni klucz do przykręcenie pedałów;)


Pomoc przy betonowaniu część druga-niesiemy wiadro z piaskiem

I wsypujemy piasek...


Trochę się nanosiło tego piasku to trzeba posprzątać

Wykąpać też się trzeba

Grilla obowiązkowo wyczyścić;)

Wyjść na drogę i zaczekać na dziadka, żeby się przejechać autem...

W autokarze do Częśtochowy-wracamy i bierzemy się dalej do roboty;)


Dzisiaj Paulinka jest już w nowootwartym przedszkolu, nawet na mnie nie spojrzała tylko weszła do sali i siadła z panią przy stoliku... Zaraz muszę wyruszać by ją odebrać... Dostałam listę zakupów i jutro muszę to załatwić. 
I nadal nie wiem jak będą ustawione nowe godziny rehabilitacji i te w Pinokiu. Pewnie tam burza mózgów gdzie nas wcisnąć, w końcu tak wiele dzieciaczków chodzi na terapię.
No więc wracamy do pracy, w miarę wypoczęci;)










1 komentarz:

  1. Widać, że wakacje udane. Super! A zdjęcia Paulinki na plaży w sweterku w paski - po prostu rewelacja!

    OdpowiedzUsuń