Paulinka

Paulinka
W ŻYCIU ISTNIEJĄ BOWIEM RZECZY O KTÓRE WARTO WALCZYĆ DO SAMEGO KOŃCA. P. COELHO

wtorek, 15 maja 2012

Strach


Jest drugi dzień Świąt Wielkanocnych, o ironio lany poniedziałek, czuję się dobrze, choć wczoraj tak mocno mnie kopałaś córeczko. Wstaję z łóżka, już nie pamiętam po co, tata się goli w łazience a ja czuję, że coś jest nie tak. Wołam tatę, przybiega wystraszony, babcia płacze, dzwoni do lekarza. Każe wezwać karetkę i jechać do szpitala... Mnie odchodzą wody, myślę wtedy, że to koniec, że umrzesz, bo zabrakło Ci 3 miesięcy aby urosnąć... Myślę, że Cie nigdy nie zobaczę, bo nikt Cię nie uratuje. A przede wszystkim myślę, że to moja wina... Wiozą mnie karetką, do kliniki w innym mieście, bo w naszym szpitalu nas nie chcieli, a wody ciągle płyną, wiem, że już tego nie da się zatrzymać i tylko lekarz mnie uspokaja, że tam Cię uratują... A ja czuję jak się ruszasz, dlaczego jesteś taka niecierpliwa, tylko poczekaj aż dojedziemy do szpitala. A tata jedzie pociągiem, potem drugim, potem wsiada w autobus... Chyba nie zdąży...

W szpitalu mówią, że jeszcze poczekamy, myślę jak? Dostaję zastrzyk, aby Twoje płuca szybko się rozwinęły i dojrzały do oddychania. Widzę Cie na USG, 1200g szczęścia, czuję jak się ruszasz... Uspokajam się, bo tata dojeżdża późnym wieczorem. Przywiózł mi tyle jedzenia, że rozdaję pielęgniarkom. Ja nie mam apetytu...
Na drugi dzień dostaję kolejny zastrzyk- ratunek dla Ciebie. Wytrzymujemy jeszcze jeden dzień, ale w nocy dostaję gorączki, kroplówki nie pomagają, wód już nie ma... Budzę się rano półprzytomna, nie czuję Cię, zaczynam płakać, myśląc, że umarłaś... Przyjeżdża tata, w biegu podpisuję zgodę na operację, bo trzeba Cię ratować, bo serduszko jeszcze bije... Pomaga mi psycholog, bo jestem roztrzęsiona, po 7 wkłuciu w kręgosłup już nic nie czuję, tylko szarpnięcia, widzę jak się robi tłoczno, jakiś szum, wybiegają z sali, nawet Cię nie widziałam bo nie oddychałaś... Nie było czasu na przywitanie.

Budzę się ze snu, myślę, że miałam koszmar... Nie, to stoi przed moim łóżkiem pani doktor od wcześniaków. Daje mi razy po twarzy. Raz, kiedy mówi, że jesteś w krytycznym stanie przewożona do innego miasta. Drugi, kiedy mówi, że masz niedojrzałe płuca, najgorszego stopnia zaburzenia oddychania, a przy życiu utrzymuje Cię respirator. Trzeci raz, kiedy słyszę, że miałaś wylewy w mózgu i prawdopodobnie umrzesz. Kolejny, najgorszy policzek, kiedy ta pani powiedziała, że gdybyś cudem przeżyła, to pewnie byłabyś "roślinką".... Dzwonię do Twojej babci, do cioci... Proszę by mi nie przeszkadzano... Leżę na sali z mamą, która tuli swego synka, karmi go i zmienia pieluszki... Patrzę w sufit i pytam dlaczego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz