Paulinka

Paulinka
W ŻYCIU ISTNIEJĄ BOWIEM RZECZY O KTÓRE WARTO WALCZYĆ DO SAMEGO KOŃCA. P. COELHO

wtorek, 15 maja 2012

Święta, święta

Dojechaliśmy do Sulejówka nie bez problemów, pociąg opóźnił się o 100 minut. Na szczęście poczekalnia w Częstochowie ogrzewana, więc Paulinka nam nie przemarzła. W pociągu zdrzemnęła się troszkę a przez resztę czasu wyglądała przez okno albo zaczepiała współpasażerów. W domu jakoś się zaaklimatyzowała, mało tego zaczęła jeść całe obiadki i do tego mleko też jej posmakowało, zjada nam o jakieś 100ml na dobę więcej. Ale to nie koniec świątecznych cudów, Paulinka pierwszy raz wzięła stópkę do buzi, co prawda w skarpetce ale to jednak jakiś sukces. Do tego łapie mnie za rękę i z leżenia na boczku podciąga się do siadu. Zachęcona jej dobrym humorkiem postawiłam kruszynkę w raczkach i o dziwo te spastyczne nóżki posuwają się po podłożu ale za to raczki stoją w miejscu. Niestety ciężko to wszystko skoordynować, zwłaszcza dla takiego maluszka, którym rządzi napięcie mięśniowe. Mimo wszystko nie poddaję się, widząc jak Paulinka próbuje na wszelkie sposoby się poruszać. Jak ona chce, to ja muszę jej to ułatwić. Święta więc pod znakiem rehabilitacji ale też odwiedzin. W niedzielę przyjechała do nas moja siostra Ania, chrzestna Paulinki, która widziała ją tylko raz, gdy mała miała 2 dni, gdy nie było wiadomo, czy przeżyje. Spotkanie było wielkim przeżyciem dla obu dziewczyn.
W poniedziałek kolejne odwiedziny, tym razem to poznana na naszym forum Agatka ze Stanisławowa wraz z całą rodzinką. Czekałam bardzo na to spotkanie, co innego pisać na forum a co innego pogadać w realu. Agatka jest przemiłą osobą, ciepłą mamą 3 fajnych dziewczynek a do tego jak sama przyznała bardzo lubi pomagać innym ludziom, będącym w potrzebie. I wymyśliła pomoc dla nas: koncert chóru w kościele w mojej parafii ze zbiórką pieniążków dla Paulinki. Ponieważ nas już tutaj nie będzie, mój brat odczyta list od nas, rodziców. Liczę na zdjęcia i filmik, chociaż jeden króciutki. Plakaty już się chyba robią, sprawa jest nagłaśniana a ja nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Że są jeszcze tak dobrzy ludzie, którzy bezinteresownie chcą pomagać. Myślimy też o puszkach w dwóch punktach handlowych, ale najpierw muszę załatwić formalności z fundacją. Dziś wysłałam papiery do jednego z ośrodków rehabilitacyjnych, żeby załatwić termin turnusu, oczywiście jesteśmy na liście rezerwowej. Koszt- prawie 6000zł. Ale musi się udać, z pomocą dobrych ludzi i naszym zaangażowaniem damy radę!!!
Agatko- dziękuję Ci dobry duszku, dałaś mi wiatr w żagle i mam zamiar go wykorzystać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz