Dziś w końcu ubraliśmy naszą malutką choineczkę. Kupiliśmy śliczne lampki w kształcie reniferków, oczywiście takie światełka podobają się Paulince. Nadal wdrażamy terapię Delacato, musieliśmy powrócić do 2 sekwencji z poprzedniego miesiąca bo to co udało nam się opanować, niestety po kilku dniach znów wróciło. Wiem już, że Paulinka potrzebuje więcej czasu, że robi 2 kroki w przód a potem 3 do tyłu. Muszę się z tym pogodzić... A jednak marzę, że kiedyś nastanie w naszej rodzinie normalność. Że moim jedynym zmartwieniem będzie to, że nie wiem co ugotować na obiad...
Nasza dziewczynka za to od jakiegoś tygodnia zaczęła gadać w sobie tylko znanym języku ale na szczęście wróciło również tata (ku uciesze tatusia oczywiście) ale też 2 razy dziś Paulinka próbowała powiedzieć mama. Jak chciałam, żeby powtórzyła to momentalnie się zamykała i zajmowała zupełnie czymś innym. Cóż nie mogę jej naciskać ale tak bardzo chciałabym usłyszeć owo mama skierowane personalnie do mnie... wiadomo jak każda mama. Gadulstwo Paulinki przeistacza się w krzykliwość, jak jemy to krzyczy na nas, jak patrzymy w telewizor tak samo... Aż się boję co powiedzą dziadkowie i rodzinka jak dojedziemy na święta do Sulejówka.
Refundacja faktur w fundacji trwa już tak długo, że nie liczę na zwrot pieniędzy w tym roku. Czeka nas jeszcze odpłatna terapia SI pojutrze, więc do domu pojedziemy bez prezentów, najwyżej jakieś drobiażdżki kupimy na miejscu. W końcu liczy się atmosfera a nie drogie podarki;)
20.12.2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz