Paulinka

Paulinka
W ŻYCIU ISTNIEJĄ BOWIEM RZECZY O KTÓRE WARTO WALCZYĆ DO SAMEGO KOŃCA. P. COELHO

wtorek, 15 maja 2012

Przedświątecznie

Jest grudzień 2010 roku. Paulinka ma już ponad 8 miesięcy i od tygodnia sama podciąga nóżki pod pupę. Ale nie umie się jednocześnie podeprzeć, co wywołuje wrzaski, piski, ogólną złość, którą zawzięcie wykrzykuje. Przykro mi jest, bo wiem, że chciałaby coś zrobić a nie potrafi, bo za słaba, bo napięcie w mięśniach nie pozwala. Ale najważniejsze, że chce. Że nie leży nieruchomo w łóżeczku, tylko kombinuje po swojemu jakby tu się przemieszczać.W weekend wpadł mój brat, chrzestny Paulinki. Nawet udało mu się nakarmić ją butelką. Na święta jedziemy do mnie do domu, pod Warszawę, już się w połowie spakowaliśmy, ale spraw do załatwienia jak zwykle tyle, że nie mogę się doczekać tego odpoczynku. Żadnego biegania po urzędach, składania wniosków itp. Bilety kupione, w domku czekają bilety do kina. Mamy ambitny plan, by zostawić Paulinkę z babcią i wujkiem i wyrwać się do miasta. Jeszcze tego nie robiliśmy, zawsze jest z nami, albo chociaż ze mną. Chyba czas odcinać tę pępowinę, tylko do końca się nie da. Skazane jesteśmy na siebie, ja z nią ćwiczę, ja karmię, razem jeździmy na konsultacje do lekarzy. Jesteśmy po usg przezciemiączkowym, kilka kg spadło mi z barków, bo mózg wygląda jak u zdrowego dziecka. Tylko te nóżki... coraz trudniej mi ubrać te napięte ciałko, od miesiąca jest coraz gorzej. Już nie wiem co myśleć, mam znów chwile zwątpienia, czy aby na pewno robimy wszystko? I już nigdy nie pozbędę się poczucia winy, choć wszyscy mówią, że to nie moja wina, ja nie umiem tak myśleć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz